Zamówiłam kiedyś zestaw gwiazdek fluorescencyjnych z myślą o przyklejeniu ich na suficie u córki. Brat też takie kupił, przykleił u synka w pokoju i nie był zadowolony. Długo się nagrzewały, potem słabo świeciły tylko przez chwilę. Słysząc taką opinię jakoś mi przeszła ochota na skakanie po drabinie, więc przykleiłam parę malutkich gwiazdek na ścianie obok łóżeczka, a reszta wylądowała w szafce.
Minął chyba rok, jak nie dłużej i naszło mnie, żeby coś z nimi w końcu zrobić. Zainspirował mnie Zuch – lubię jego artykuły. Pisał o robieniu różnych rzeczy z dziećmi i jakoś tak stwierdziłam, że chcę córce wykleić ten sufit. W końcu te na ścianie wyglądały całkiem dobrze.
Zastanawiałam się jak ułożyć te gwiazdki, gdy nareszcie mnie oświeciło, że jedyna sensowna opcja to układ odwzorowany z nieba. Tak! Będzie atrakcja i edukacja. Hmmm… a gdyby tak połączyć te gwiazdy, żeby łatwiej było sobie wyobrazić gwiazdozbiory? Szybki research i mam! Fluorescencyjna mulina – DMC E940. Telefon do pasmanterii – mają! No to zabieramy się do pracy.
Nie mam atlasu nieba, więc zaczęłam szukać w Internecie schematów. Znalazłam ciekawą stronę, na której były mapy nieba widzianego w różnych miesiącach roku. Chciałam, żeby na suficie na pewno był Wielki Wóz i Mały Wóz oraz Kasjopea. Wybrałam jedną z map ze strony, usiadłam przy komputerze i biorąc pod uwagę liczbę gwiazdek które miałam, zaczęłam zaznaczać, które gwiazdozbiory będę przyklejać. Musiałam dodatkowo wziąć poprawkę na to, że na środku pokoju jest lampa.
Gdy miałam gotowy plik, wydrukowałam go na A4 i zrobiłam dziurki w miejscu gwiazd. Następnie wieczorem (musiało być ciemno) położyłam na podłodze krzesło, na jego nogach położyłam podziurkowaną kartkę (ważne, by położyć dobrą stroną), a od spodu podświetliłam latarką. Tym sposobem na suficie miałam świecące punkty w miejscach, w których miałam przyklejać gwiazdy.
Użyłam dwustronnej taśmy dołączonej do gwiazd i przyklejałam je razem z muliną w kolejności: gwiazda, taśma, mulina, sufit. Nie okazało się to dobrym rozwiązaniem, więc drugą połowę robiłam tak, że muliny nie przyklejałam tylko zaczepiałam między gwiazdą a sufitem (mulina tak jakby opierała się o taśmę, a nie była nią przyklejona).
Niestety rano zobaczyłam dużo gwiazdek na ziemi. Okazało się, że tamta taśma była za słaba, więc użyłam zwykłej piankowej w większych kawałkach i przez ostatnie pół roku zdarzyły się może dwie spadające gwiazdy 🙂
Jak córka zobaczyła po raz pierwszy rozgwieżdżone niebo na swoim suficie, oniemiała. Jej wyraz twarzy oraz cichutkie “wow” zapamiętam na długo. Warto było!
Pomysł mnie się podoba. Ale gdzie adres strony z mapami nieba?
już wstawiam 🙂
http://www.wiw.pl/astronomia/niebo/