Od czterech lat wymyślam kalendarze adwentowe dla córki. Za pierwszym razem były pojedyncze klocki Lego Duplo, rok później puzzle (po kawałku każdego dnia), a w zeszłym roku mieszane smakołyki (pojedyncze żelki, draże, czekoladki) i figurki piesków z Psiego Patrolu.
W tym roku nie miałam długo koncepcji i w zasadzie trochę chciałam po prostu kupić otwierany czekoladkowy kalendarz… No właśnie – to “po prostu” mi nie pasowało… I wtedy wpadłam na pomysł wędrującego kalendarza.
Kalendarz jest magiczny – każdego dnia gdzieś się chowa i zostawia mapkę lub zagadkę, jak go odnaleźć.