woven names japanese featured

Plecionka z “japońskim” napisem

Wpis z przeszłości o robieniu prezentu dla mojego męża, gdy jeszcze był “tylko chłopakiem” 🙂 Lubię dawać ludziom różne drobne własnoręcznie robione prezenty. Jemu postanowiłam upleść z kordonków kakemono (lub kakejiku) z naszymi imionami zapisanymi po japońsku.

W języku japońskim nie znalazłam odpowiedników naszych imion (pamiętajcie – czasy przed-internetowe…), więc skontaktowałam się z panią profesor sinologii z pytaniem, czy można coś z tym fantem zrobić 🙂 Poradziła mi, żebym użyła odpowiedników chińskich (Jerome i Kaiselin) i zapisała mi, jak powinny wyglądać.
Wiadomo, że i tak nie są to dokładnie nasze imiona i na dodatek są po chińsku, ale co tam – wygląda ładnie, a w Polsce mało kto potrafi to przeczytać 😉
Jakbym robiła tą plecionkę teraz, to znalazłabym przynajmniej odpowiedniki japońskie 😉 (tu na szybko z Google)

キャサリン (Kyasarin)
ジャロスラフ (Jarosurafu)

Do plecenia użyłam wymyślonej przez siebie metody węzełków wstecznych (wiadomo, że metoda nie jest całkowicie moja, ale w czasach, gdy wpadłam na to jak pleść dowolny dwukolorowy wzór bez kombinowania, Internetu nie było i nie miałam jak trafić na taką wiedzę). Zaczęłam przerysowywać przysłane mi znaki na kartkę w kratkę obróconą o 45°, żeby przygotować wzór. Zdecydowałam się na szerokość 26 węzełków (51 węzełków po skosie) i próbowałam się zmieścić wzorem w tym wymiarze 🙂

Po skończeniu projektu obliczyłam mniej więcej, ile potrzebuję nitek (liczba i długość) – niestety nie napiszę ile to było, bo zwyczajnie nie pamiętam, a tak dawno nie plotłam, że nie “czuję” już, jak to oceniałam.

Żeby plecionka wyglądała na kakemono, postanowiłam, że będzie mieć “drążki” z usztywnionego sznurka. W środek sznurka wetknęłam wykałaczkę i zawiązałam na końcach supełki. Następnie przez sznurek przeszyłam nitki do plecenia, po stronie tylnej. Uplotłam zawieszkę i przyszyłam ją do sznurka.

No i zaczęło się plecenie 🙂 Zajęło łącznie chyba z trzy tygodnie, oczywiście nie ciągiem 😉 Byłam wtedy na wakacjach u Babci w Krakowie, plecionkę miałam przypiętą z tyłu fotela i jak miałam ochotę i czas, to wyciągałam projekty znaków i plotłam. Kolory wybrałam: brąz na tło i beż na znaki.

Efekt pracy bardzo mnie usatysfakcjonował. Prezent bardzo się podobał, do dziś wisi w przedpokoju i widzimy go za każdym razem wchodząc do domu 🙂

Zobacz podobne posty, może coś ci się spodoba

Skomentuj

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.