Malowane kubeczki z graniówkami to jeden z moich projektów rekordzistów pod względem czasu minionego między pomysłem a wykonaniem.

Pomysł urodził się po stworzeniu filiżanek. Tak mi się dobrze malowało tymi mazakami do ceramiki, że szukałam kolejnego projektu.

Wymyśliłam, że zrobię zestaw czterech kubeczków z namalowanymi graniówkami ulubionych pasm górskich przyjaciół. Myślałam o tym wtedy jako o prezencie ślubnym, ale z racji na czas wykonania – prezent był po prostu od serca bez okazji.

Najpierw musiałam wypytać ich o ulubione szczyty, tak żeby nie nabrali podejrzeń. Turbacz i Babia Góra – to były dwa pierwsze szczyty, które zapisałam w notatce projektowej.

Zabrałam się za szukanie graniówek w internecie – nie ma tego dużo, a te najczytelniejsze, które znalazłam już są niedostępne. Równolegle przygotowałam sobie szablon z kalki – obszar kubeczka na płasko.

I… na tym się urwało 🙂 Nie miałam koncepcji na pozostałe dwa kubki, do przyjaciół jakoś rzadziej jeździłam i jakoś tak zleciało z 5 lat, kiedy to postanowiłam odkopać temat 🙂

Znalazłam szablon – przeleżał w nocnym koszyczku cały ten czas 😉 I od razu przyszła koncepcja, co zrobić z pozostałymi dwoma kubkami. Postanowiłam użyć na obu szczytu, który jest niedaleko ich rodzinnego domku wakacyjnego w górach, szczytu na który nawet razem żeśmy wchodzili jak się ostatni raz widzieliśmy – Lubomir.

Odkopałam link do graniówek, odrysowałam sobie interesujące mnie fragmenty i chciałam zacząć malować. Ale wtedy do mnie doszło, że ten szablon na płasko nie oddaje właściwie prostych linii. Musiałam więc moje szkice grani zmodyfikować i nagiąć je do odpowiedniej krzywizny.

Przykładałam szablon do jednego kubeczka i rysowałam na drugim. Najpierw zaznaczałam kropki oznaczające szczyty (zielonym szczyt główny, czarnym wszystkie pozostałe). Następnie dorysowałam łączące je granie. Zrobiłam prosty kompas, podpisałam nazwą szczytu i jego wysokością, a następnie wypaliłam w piekarniku.

Prezent udało się dostarczyć osobiście – bardzo się spodobał.