checkerboard cake featured

Checkerboard Drip Cake

Checkerboard drip cake Yolandy Gampp  – zobaczyłam i musiałam go zrobić, po prostu musiałam. Akurat okazja była – zaległe urodziny moje własne 🙂  Tort Yolandy posłużył mi za inspirację – mój postanowiłam, że z zewnątrz będzie biało-czarny, a tylko w środku kolorowy.

Plany były ambitne – dużo nowych elementów i technik do nauki. Wg projektu miał to być tort z czterech blatów biszkoptowych barwionych w czterech kolorach (nowość!), przełożony kremem ze śmietany i mascarpone ze startą skórką cytryny (z tego przepisu), obłożony  masą maślano-budyniową (nowość!), oblany ganache z gorzkiej i mlecznej czekolady (nowość!) i ozdobiony elementami z temperowanej czekolady (nowość!), ufff.

Na pierwszy ogień poszły ozdoby z temperowanej czekolady – mogłam je zrobić parę dni wcześniej. Obejrzałam masę filmików instruktażowych do temperowania czekolady metodą przez zasiewanie. Niestety nie mając termometru cukierniczego i posiłkując się jedynie zbliżeniowym termometrem w trybie pomiaru temperatury powierzchniowej – nie wyszło 🙂 Czekolada nie była dobrze przygotowana, ale udało się z niej zrobić ozdoby. Zrobiłam cienkie blaty rozprowadzone na pogniecionym papierze do pieczenia (potem je połamałam na trójkąty mniejsze), płaskie maziaje i stojące “32”. Do konsumpcji tortu wytrzymały 🙂

Z racji braku czasu postanowiłam pożyczyć parę blach i upiec wszystkie cztery blaty naraz. No i nie był to dobry pomysł. Mimo termoobiegu blaty upiekły się nierówno – jeden z nich (żółty) okazało się, że nie nadawał się do jedzenia (środek się niedopiekł zupełnie) i musiałam przerobić projekt przekładania szachownicy.

Pozostałe trzy blaty ułożyłam na sobie jeden na drugim. Na oko wyznaczyłam środek i dwa koncentryczne okręgi – trzymanym pionowo cienkiem nożem cięłam po wyznaczonych liniach i uzyskałam małe kółko i dwa pierścienie z każdego blatu. Poukładałam każdy element osobno i złożyłam z powrotem mieszając kolory. Wyglądało to bardzo kolorowo i radośnie (żeby jeszcze ten żółty był 😉 ). Piętra przełożyłam cytrynowym kremem śmietana-mascarpone i obłożyłam kremem maślano-budyniowym (proporcja 1 budyń : 2 kostki masła).

Po paru godzinach (masa pewnie była gotowa wcześniej, ale tyle czasu potrzebowałam na powrót do kuchni) przygotowałam ganache z czekolady gorzkiej i mlecznej (2:1). Jak się trochę schłodził, to przelałam część  do woreczka. Następnie nacięłam odrobinę róg i spokojnie oblewałam krawędź, żeby powstały spływające strużki czekolady (efekt Drip Cake). Potem pozostały ganache partiami wylewałam na wierzch i rozprowadzałam równo, żeby nie już nic nie ściekło za krawędź.

Następnie wyjęłam z lodówki ozdoby z czekolady. Połamałam blaty w trójkąty i powtykałam je w tort – wyglądały jak góry. Przed nimi postawiłam “3” i “2”, a z samego przodu położyłam trzy maziaje.

Goście byli pod wrażeniem (to ta uprzejmość 😉 ), a po przekrojeniu tortu i wyjęciu pierwszego kawałka bardzo się zdziwili widząc kolorowy środek. Moje obawy co do smaku tortu na szczęście się nie potwierdziły (miałam na wszelki wypadek gotową pavlovą 😉 ) i coś czuję, że będę częściej używać tej masy budyniowej.

Skomentuj

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.